Proszę o pomoc _ Nie mam siły żeby żyć.. Autor Wiadomość Dołączył(a): Pt paź 02, 2009 14:06Posty: 215 Proszę o pomoc _ Nie mam siły żeby żyć.. Witam! Nie wiem od czego zacząć, zeby choć w skrócie opisać to co czuję i co się ze mną zacznę od końca. Moje życie stało się koszmarem, kompletnie mnie przerosło. Każdy dzień, każda najprostsza czynność jaką mam zrobić stały się nie do wykonania. Rano gdy się budzę myślę tylko o jednym..żeby ten dzień się skończył..Żeby tylko jakoś go przetrwać,najlepiej przespać, a gdy przychodzi noc przychodzą te straszne myśli, lęk..ze za pare godzin znow bedzie dzień. Więc nie śpię..żeby noc była jak najdłuższa. Staram się jakoś trzymać ale z każdym miesiącem dniem jest mi trudniej. Niekiedy nie mam siły żeby wstać z łózka. A musze udawac, wstawac, jesc, usmiechac sie, rozmawiac z ludzmi,ktorzy nic nie widzą i nie stad zniknąć czasami..zamknac sie w jakims pokoju i zasnac..i odpoczac..nie budzic sie i nie bac wiecej..zeby nie było tego poczucia bezsilnosci.. Właśnie to jest mój największy problem..Nie mam siły. Dosłownie i w przenośni. Fizycznie i psychicznie. Ludzie mówią że to lenistwo gdy nie masz siły zwlec sie rano z łóżka. To nie jest tak, że dla mnie życie nie ma sensu. Ma, ale ja nie mam sily żeby żyć. To bardzo trudne do opisania, gdy świat tak przeraza, gdy wokol sami usmiechnięci ludzie a każdy uśmiech aż nie rozumieją cie i dziwią się, że nie masz ochoty się bawić, cieszyć.. Nie muszę się bawić. Ja modle sie kazdego wieczoru, żeby mieć siłę rano podnieść się z się kompletnie zbędna, niepotrzebna i wiem, że to wszystko co jest to moja wina. Jestem beznadziejna i spieprzyłam swoje tutaj o tym, ale to wyjątek. Nie ma żadnej osoby z którą bym o tym mogła porozmawiać od wielu lat. Do tego wszystkiego jestem jeszcze zwyczajnym tchórzem, który boi się żyć ale boi sie tez tak było by lepiej. Jestem zmęczona życiemi strachem. Nie licze tu na pomoc.. Po prostu chciałam napisać o tym wreszcie komus kto wyslucha i moze sprobuje zrozumiec a przynajmniej nie będzie oceniał. Anna Pt paź 02, 2009 16:28 Anonim (konto usunięte) Aniu przypminasz mi bardzo bliskś osobę, która przeżywała bardzo powazne problemy i nie raz próbowała z nimi skonczyć poprzez targniecie sie na zycie. Na szczęście nie udało się jej. Po 2,3 latach wszystko wróciło do normy. Zyczę tego i Tobie Pt paź 02, 2009 16:41 arola Dołączył(a): Pt maja 29, 2009 12:34Posty: 90 Aniu, nie napisałaś dlaczego odczuwasz taki stan. Czy wydarzyło się coś tragicznego w Twoim życiu ? Bo to, o czym piszesz to depresja. Przechodziłam to rok temu i dobrze wiem co czujesz. U mnie to było spowodowane konkretną, traumatyczną sytuacją, której doświadczyłam od bliskiej osoby....wyszłam z tego. Najgorszy stan trwał 3 miesiące, brałam leki. Potem się stopniowo polepszało. Musisz poszukać pomocy u lekarza i znaleźć przyczynę.....czym to jest spowodowane ? Zapewniam Cię, że można z tego wyjść, choć gdy byłam w depresji to nie wierzyłam, że to kiedyś się skończy Napisz coś więcej Pt paź 02, 2009 17:21 CzłowiekBezOczu Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54Posty: 1993 To jeszcze tak dla jasności pewnych spraw. Ci uśmiechnięci ludzie których widzisz w około to często osoby które się śmieją bo doszły do wniosku że nerwy, czy złość i tak nic nie pomogą w ich niejednokrotnie ciężkich sytuacjach. Osobiście mam przyjaciela któremu zmarł na raka 24 letni syn w którym pokładał wszystkie swoje nadzieje (jedynak) Na co dzień śmieje się i żartuje mimo że w gronie zaufanych przyjaciół po flaszce jest załamany. Ale twierdzi że obnoszenie się z tragedia i pokazywanie wszystkim swojego nieszczęścia dziecka mu i tak nie wróci a żyć jakoś trzeba. Bardzo Go za to szanuję. Nie napisałaś też jakie to straszne wydarzenia spowodowały takie podejście do życia. Tak na mój nos jesteś jeszcze młoda osobą której się wydaje że nieszczęście to utrata chłopaka czy brak akceptacji rówieśników. Może się mylę. Ale jako terapię proponowałbym przejść się do hospicjum dziecięcego. Pt paź 02, 2009 18:29 Anna27 Dołączył(a): Pt paź 02, 2009 14:06Posty: 215 Nie ocejniaj tak szybko ludzi Witam Pana. Mogłam się spodziewać takiej reakcji po tym co napisałam. Po pierwsze nie mam w zwyczaju żalić się i opowiadać o sobie. Po drugie opisanie mojej sytuacji stanowi dość obszerny temat i rzecz jasna, gdy juz o tym napisze uslysze ze nie ja jedna mam problemy. Oczywiście, jednak tym sie różnimy, że coś co dla jednej osoby jest błahostką dla innej może sie okazać nie do udżwignięcia. I to zalezy od naszego charakteru, wrażliwości ale też odporności psychicznej. Która u mnie "wysiadła". Jednak nie zamierzam tu mowić że cierpie na jakąś tepresje, bo nawet jeśli by tak było to słowo to jest tak w dzisiejszych czasach nadużywane, że stało się mało znaczące dla przeciętnego, niepoinformowanego rzetelnie odbiorcy. I nie przyszłam tu opowiadać jakie to nieszczęścia mnie spotkały przyszłam bo sobie nie radzę i tak jak w realnym świecie tu tez jestem przygotowana na wypowiedzi takie jak Pana. Jestem silniejszy, mądrzejszy a Ty jesteś młoda i wyolbrzymiasz wszystko - tak? Poza tym nie bądźmi tacy stereotypowi, nie oceniajmy ludzi po..wyglądzie, wieku .. To ze ktos jest młodszy nie oznacza że przezył mniej, że mniej rozumie i czuje. Troszkę empatii nie zaszkodzi. Bo nikt tu nie oczekuje wiecej, a juz na pewno litości. Więc zanim kogoś ocenimy może warto najpierw sie czegos wiecej dowiedziec. Zapewniam Pana ze nie jestem jakąś panienką, która ma gorszy dzien wiec wchodzi na forum i się żali. Ale każdy ma prawo do oceny tego co napisałam i Pan to zrobił otwarcie, niech tak będzie. Przynajmniej było to szczere. Za chwilę napiszę coś więcej o sobie..tak żeby było co skrytykować.. Pt paź 02, 2009 19:15 Anna27 Dołączył(a): Pt paź 02, 2009 14:06Posty: 215 *depresje przepraszam za literówkę i jeszcze co do Pana rady odnośnie terapii... naprawde nie jestem nastolatką która nie wie czym jest choroba, śmierć, hospicjum..znam to i naprawde nie trzeba m pokazywac na czym polega o tym napiszę..proszę mi powiedzieć jeśli Pan zna receptę..jak żyć w tym świecie/ przy zalozenu ze nie jest sie tak silnym i odpornym jak Pan i Pana znajomy/ Pt paź 02, 2009 19:21 Ela G. Dołączył(a): Śr sie 19, 2009 9:44Posty: 281 Aniu nie denerwuj sie bo to niepotrzebne. to ze tu napisalas tu to juz jest jakis krok. podejrzewam co czujesz moze nie az w takim stopniu ale wiem. to jest trudne dla zrozumienia dla kogos kto patrzy z boku. jesli chcesz to napisz na pw skad jestes i cos wiecej o tym co czujesz to moze cos wskuramy Pt paź 02, 2009 19:33 CzłowiekBezOczu Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54Posty: 1993 Po pierwsze to proszę mi nie panować. Na forach jesteśmy równi. Po drugie nie było moim celem wykazanie że problemy młodego człowieka nie są ważne. Są i to bardzo. Dziecko które straci ulubionego misia jest tak samo załamane jak dorosły człowiek który straci ukochana osobę. Trzeba o tym pamiętać i nie równać do swoich uczuć. Moim zamiarem było natomiast przekonanie Ciebie że nie jest tak że wszyscy w około są zadowoleni a tylko Ty jedna nieszczęśliwa. Każdy niesie swój krzyż (o rany co ja tu piszę) tylko z wiekiem im więcej się zbiera ciosów od losu tym bardziej sie człowiek uodparnia. Tak jak z gimnastyką. Jak się coś trenuje to potem łatwiej to przychodzi. Życie ogólnie jest do dupy (no chyba że jest się wnuczkiem Kulczyka) a potem się umiera. Najlepsze co można zrobić to się z tego śmiać. Szkoda tego krótkiego czasu na rozpamiętywanie i dołowanie. No sama powiedz. Nie lepiej zrobić coś przyjemnego choćby zjeść ciastko czy wypić kawę ze znajomym albo ułożyć sobie puzzle niż się zaszywać i rozpamiętywać klęski i niepowodzenia ? Niejednokrotnie tez mnie brała chandra a już codziennym wstawaniem do roboty o szóstej to normalnie wymiotuję. Pisałaś że nie chce ci się wstać i najchętniej byś się zamknęła gdzieś żeby się wszyscy odczepili. Ja mam to samo. Nie raz myślałem że jakbym miał gdzieś rakietę to bym wszystkich krewnych i znajomych królika kijem do niej zagonił i wystrzelił na księżyc. A już marzenia o samotnej wyspie na Pacyfiku mam na porządku dziennym. (poszukaj użytkownika Crosiss on ma w podpisie adres strony "Idę po zapałki" czy coś. Tez pisze o tym że czasem chciałby tym wszystkim pier... no.) Zacznij od cieszenia się drobiazgami. Choćby nowy fryz czy te tam tipsy. Albo cos innego co Ci się wydaje fajne. Drobnymi kroczkami do celu Pt paź 02, 2009 19:40 CzłowiekBezOczu Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54Posty: 1993 Mnie kiedyś za młodu pomagały takie rzeczy: W życiu piękne są tylko chwile Mała aleja róż Ogólnie w deprechu Dżem jest niezły. Może Tobie też pomoże Pt paź 02, 2009 20:58 Anna27 Dołączył(a): Pt paź 02, 2009 14:06Posty: 215 A więc przechodzę na "Ty" mimo, iż jestem młodsza. To o czym mówisz, że nie warto się zamartwiać to oczywiście prawda. I każdy normalny człowiek ma gorsze dni ale to mija, normalny człowiek też czasami ma dosyć życia, ale nie próbuje sie zabić, normalny człowiek widzi że świat jest strszny, ale mimo to w nim funkcjonuje. Bo to coś co mi dolega /mówię cos, żeby nie używać – jak już wspomniałam nierozumianego słowa depresja/ to cos sprawia ze inaczej patrzę na życie, na siebie, inacej to oceniam. Mocniej. Nie będę tu przytaczała definicji tego stanu , choć może powinnam gdyż niby ogólnie każdy wie na czym polega, jednak jest różnica między depresja sezonową, między tzw „dołem” jak to powiedziałeś np po rozstaniu z chłopakiem czy jakimś niepowodzeniu, ludzie czaseto mowia wtedy że mają depresje i biegną do lekarza. Ktoś chory na silną depresje nie jest w stanie sam poprosić o pomoc pojsc na terapie, bo najzwyczajniej w świecie nie chce żyć. I jak normalni ludzie maja to pojąć. Nie są w stanie. Mowia ze to lenistwo, bo dla mnie czasami umycie zebow czy uczesanie sie jest nadludzkim wysiłkiem. Trwa to u mnie juz kilka lat. Wiem brzmi nieprawdopodobnie, oczywiście są okresy kiedy jest „lepiej”, ale potem „to” wraca ze zdwojoną siłą. I za każdym razem boję się, że kolejnego nawrotu nie przetrwam, że wezme za dużo tabletek czy zrobie cos innego.. A poniewaz jestem sama i nie ma mnie kto wziąść za rękę i zaciągnąć do lekarza/bo tak powinno się robic z ludzmi takimi jak ja/ to zapadam sie coraz bardziej. To odnośnie mojego zycia codziennego, które tak mniej więcej wygląda. Dodam tylko, że jestem osobą wierzącą, więc rzucanie takimi słowami, że mam dosyc życia jest dla mnie tym bardziej nienaturalne. To nie jest tak że ja uważam, że życie nie ma sensu. Ma..może być piękne. Ale ja się w nim nie odnajduje zupełnie. I teraz żeby wyjaśnić to co napiszę dalej/pewnie już i tak odstraszyłam Was wszystkich/ muszę podać naukowe wyjaśnienie ważne w moim przypadku: Dystymia (depresja nerwicowa, depresyjne zaburzenie osobowości, przewlekła depresja z lękiem) - typ depresji charakteryzujący się przewlekłym (trwającym kilka lat lub dłużej) obniżeniem nastroju, zazwyczaj pozostaje nierozpoznana i nieleczona, mając przy tym duży wpływ na życie chorego i jego bliskich. Ponadto często występuje częściowa anhedonia, ogólny brak motywacji, ograniczenie zainteresowań, niechęć do kontaktów towarzyskich, stałe uczucie bezsensu i marnowania czasu, nudy i wewnętrznej pustki. Objawem może być również swoiste napięcie psychiczne, zamartwianie się, czasem lęk; jest on zbliżony to niepokoju odczuwanego w zespole lęku wszystko wydaje się trudniejsze niż przeciętnym ludziom, na ogół też płytkie. Osoby te sprawiają wrażenie ponurych, ciągle niezadowolonych i leniwych, rzadko się śmieją. Nic ich nie cieszy albo cieszy w niewielkim stopniu, wyraźnie słabiej niż innych. Do najciekawszych nawet czynności podchodzą zwykle bez współwystępuje niekiedy z innymi zaburzeniami osobowości (zwłaszcza z osobowością unikającą) oraz zespołem natręctw, jak również z fobią społeczną. Właściwie z tego ostatniego powodu przystraszylam sie i przyszlam tutaj, bo co co sie stalo juz przestalo byc normalne nawet dla mnie. Nie wiem co się ze mną dzieje, kilka dni temu miałam załatwić pewną ważną sprawę. Musiałam jednak najpierw dojechac autobusem na miejce. Poszłam więc na przystanek, wsiadłam,a autobus był pełen ludzi. I po paru minutach miałam ochote wyskoczyć przez okno lub wejść pod mi się, że wszyscy Ci ludzie mnie obserwują i czułam się tak głupio, od razu zaczelam sie bac ze oni/choc byli obcy/ wiedza o mnie wszystko i pewnie kazdy z nich teraz mysli o mnie sie patrzec w okno zeby ich nie widziec, ale to nie pomoglo. Przejechalam kilka przystankow i wysiadlam. Spotkanie odwolalam a do domu wrociłam na weszlam nawet po zakupy na obiad. Jestem przerażona, że to się jakoś pogorszy i nie będę mogla wychodzić z domu nie tylko z braku siły ale ze strachu. Jeśli ktoś postanowi odpisać osobie tak nienormalnej jak ja to..z góry dziękuję. I proszę o nie doradzanie mi lekow i psychologów bo na chile obecna nie jestem w stanie spotykjac sie z nikim. Pt paź 02, 2009 21:05 CzłowiekBezOczu Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54Posty: 1993 To ja jeszcze tylko jedno sobie napiszę. Wszystko to siedzi w twojej makówie i jeżeli sama tego nie będziesz zwalczać to nikt za Ciebie tego nie zrobi. Lekarze , specyfiki i owszem ale najważniejsze jest zdawać sobie sprawę ze swojego stanu a Ty już najwyraźniej potrafisz to zrobić. No i rzeczywiście przydał by się ktoś kto by wsparł w trudnych momentach i do kogo ma się zaufanie. Wtedy jest prościej. Z pewnych powodów również w pewnym okresie uciekałem z komunikacji miejskiej przekonany że wszyscy na mnie patrzą a już zakupy w sklepie były koszmarem ale nie będę ekshibicjonistą. To wiedzą tylko bliscy przyjaciele. W każdym razie nie Ty jedna tak miałaś. Z tym że u mnie to był objaw zupełnie innej choroby powiedziałbym społecznej Dalej podtrzymuję opinie żebyś spróbowała na początek bez zasłaniania się bezsensem i chorobą zrobić choć małą rzecz która sprawi Ci przyjemność. A jak nie pomoże i jesteś z Krakowa lub okolic to możemy iść na piwo i pogadać o ciężkim życiu i pragnieniu śmierci. Pt paź 02, 2009 21:39 Anna27 Dołączył(a): Pt paź 02, 2009 14:06Posty: 215 "Małą rzecz która sprawi mi przyjemność" hmm.. w moim wypadku na pewno nie były by to zakupy a tym bardziej te..tipsy Dziś poza tym nie narzekam, jestem w stanie tu siedziec i pisać więc jest dobrze, gdy zamilkne zanczy, że mnie dopadło. A tą miłą..wielką rzeczą dla mnie było by..sama nie wiem, ja właśnie nie potrzebuje wiele do szczęścia, chciałąbym na przykład zobaczyć góry chociaż na moment.. Kocham góry, jest w nich cos magicznego i tajemniczego..czy jeszcze kiedys tam pojadę.. _________________"Wydaje mi się, że widzę wszystko, całą nędze i całą wielkość, a nie widzę często, że depczę po cudach moimi gumowcami. Milowymi gumowcami, ale po cudach depczę. To jest przykre straszliwie. Smutne straszliwie to jest. I wstyd mi, ale ja się poprawie." Pt paź 02, 2009 22:06 CzłowiekBezOczu Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54Posty: 1993 Hmm. Coś Cie trzyma że nie możesz pojechać ? Pt paź 02, 2009 22:11 Anna27 Dołączył(a): Pt paź 02, 2009 14:06Posty: 215 to już zbyt przyziemne rzeczy, żeby o nich tu pisać.. Nie lubie takiej "zwyczajności", codzienności, rutyny, szarości..Zycie jest takie krótkie a ja tak je zmarnowałam..Tak wiem, moja wina.. :0 Teraz płacę za błędy. _________________"Wydaje mi się, że widzę wszystko, całą nędze i całą wielkość, a nie widzę często, że depczę po cudach moimi gumowcami. Milowymi gumowcami, ale po cudach depczę. To jest przykre straszliwie. Smutne straszliwie to jest. I wstyd mi, ale ja się poprawie." Pt paź 02, 2009 22:18 CzłowiekBezOczu Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54Posty: 1993 Teraz to już "pitolisz" kto lubi codzienną szarówę ? Chyba jakiś [tere-fere]*. Jeżeli piszesz że trzymają Cie "przyziemne" rzeczy to o ile to nie są kraty więzienne to pierdolnij tym wszystkim i jedź w góry na choćby tydzień. Świat się nie zawali od tego. *wyrażaj się chłopie, co do reszty posta to jak najbardziej racja, kastor Pt paź 02, 2009 22:47 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Dziś przede wszystkim chcę pomóc rodzicom czytelników opornych. Cały artykuł o tym jak zakochać dziecko w książkach ukaże się pod koniec stycznia, ale dziś zdradzam w tekście jeden prosty sposób na dzieci, które patrzą na biblioteczkę z niechęcią. W przeglądzie pokazuję tylko 7 tytułów, ale za to jakich! Jest książka zabawka do złożenia, są zeszyty aktywności dotyczące najpiękniejszych i najtrudniejszych nauk: matematyki, chemii, fizyki. Jest kolorowanko-uzupełnianka będąca jednocześnie fascynującą bajką do opowiedzenia. Są dwa tomy podróżnicze. Jest książka, która może nie zmieścić się w niewielkim pokoju. A nawet lekcja geografii odbywająca się w górach! Ponieważ mam przyjemność być mamą Aleksego, który jako 10-latek założył blog KSIĄŻKI NA CZACIE, cztery lata później nagrodzonego w Brukseli za najlepsze treści dla dzieci, jestem postrzegana jako mama-która-wychowała-czytające-dziecko. Nie jest to moją zasługą. Napiszę coś niepopularnego – jeśli dziecko nie będzie chciało czytać, to możecie nawet pisać dla niego książki i otworzyć bibliotekę, nic to nie da. Jednak zawsze macie obowiązek próbować, nawet jeśli sami nie czytacie. Rozumiem, że może to być trudne i dlatego przygotowuję duży tekst na temat tego, co można zrobić by zwiększyć szanse na rozczytanie dziecka. Są na to sposoby, są antysposoby, są mity i działania zniechęcające, na które warto uważać i na tym – na błędach, jakie popełniamy „przymuszając” do czytania, skoncentrowałam swój tekst. (Zaplanowany na 20 stycznia). NAJPROSTSZA RZECZ, KTÓRĄ MOŻESZ ZROBIĆ DLA DZIECKA, KTÓRE NIE LUBI CZYTAĆ Pierwsze co trzeba zrobić to zmienić nastawienie. SWOJE, nie dziecka. Zamiast myśleć, że mam dziecko, które nie lubi czytać, myślimy MAM W DOMU BARDZO WYMAGAJĄCEGO CZYTELNIKA. Bez różnicy? Nieprawda. Pierwsze podejście zakłada same trudności i usprawiedliwia ewentualny brak podejmowania działań z naszej strony: dziecko nie lubi, nic się nie da zrobić. Inaczej jest, kiedy myślimy o wymagającym czytelniku – to oznacza, że TO MY, RODZICE MUSIMY STARAĆ SIĘ BARDZIEJ. Wyszukiwać tytuły, formy, ilustracje, tematy, które przykują uwagę naszego dziecka. Nigdy nie komentować: „Kupiłem ci 10 książek, żadnej nie przeczytałeś”, „Wypożyczyliśmy z biblioteki tyle tytułów, nawet nie wziąłeś do ręki”, itd. Tylko… szukać dalej. Zabierać do księgarń, bibliotek, na targi. Walczyć. Zwyczajnie. Aż coś zaskoczy. Wiem, że to wymaga cierpliwości, ale jest wykonalne. Zapraszam na przegląd, w którym gościnnie – trochę dla pokazania skali – występuje ołówek sowa z Naturnik. Skład gatunkowy. IDOL. MARIA SKŁODOWSKA-CURIE Justyna Styszyńska, Widnokrąg Cena okładkowa 35 zł, w wyszukiwarce cen pod tekstem można znaleźć za 24 zł Zaczynam od świeżynki pachnącej drukiem, czyli kolejna doskonała propozycja Justyny Styszyńskiej (znacie ją z serii przyrodniczo naklejkowej „Las”, „Łąka”, „Bieguny”) wydana przez ambitne wydawnictwo Widnokrąg. Jest to rzecz bardzo dobra zarówno od strony graficznej, treści jak i misji. Jak jest z dzisiejszymi idolami to wiemy – mało, malutko, a jeśli ktoś sensowny się pojawia trudno go wyłuskać z medialnego szumu. Tym bardziej warto sięgnąć do wzorców sprawdzonych, pewniaków. Jak Marysia właśnie. Nie ukrywam, że rozpoczęcie serii „Idol” od kobiety bardzo mnie ucieszyło, bo moja siedmiolatka jest w wieku w którym zaczyna zderzać się z mitami na temat roli i wizerunku dziewczynek. Dlatego korzystam z każdego sposobu na wzmocnienie jej przekonania, że do najcenniejszych cech człowieka, niezależnie od płci, należą inteligencja, pracowitość, wytrwałość. Że warto się kształcić, ale też upierać przy swoich marzeniach i ideach. Że dziewczynki w dzisiejszych czasach nie muszą walczyć z ograniczeniami społecznymi i obyczajowymi (w naszym Państwie), mogą być kim chcą i zajmować się czym chcą. Że zawód naukowca/ odkrywcy/ badacza jest fascynujący. Książka jest zadaniowa, to znaczy, że obok wiedzy, dziecko dostaje zadania do wykonania. Dowiaduje się kim była Maria, czym się zajmowała, co przyniosło jej dwie nagrody Nobla i możliwość wykładania jako profesor (w czasach, kiedy kobiety nie miały równych praw). Oprócz postaci słynnej kobiety czytelnik poznaje też pojęcia fizyki i chemii, oraz czym te dziedziny się zajmują. Pozostaje mi tylko pogratulować autorce i wydawnictwu. Takich pomocy nam trzeba! Format 26 x 35 cm, 28 stron. W GÓRY Piotr Karski, Wydawnictwo Dwie Siostry Cena okładkowa 39,39 zł, można znaleźć za 25 zł Bardzo na czasie, choć wyszła już chwilę wcześniej, to dla nas akurat do poczytania przed feriami, na które jak co roku jedziemy w góry. Jak sam tytuł podpowiada cała książka jest poświęcona górom. Są tu informacje w rozsądnej dawce, są miejsca na twórczość własną i podpowiedzi jak miejsca te wykorzystać. Są zdania do wykonania, rysunki do dokończenia, puste przestrzenie, polecenia. Można mazać. Ale można też tylko czytać i przeglądać. Nie każde dziecko ma ochotę wypełniać aktywujące książki i nic nie szkodzi, nie zmuszajmy. Samo przeglądanie jest równie wartościowe. Ten nietypowy górski album został ładnie wydany na grubym papierze – to ważne, bo nie ma nic gorszego niż książka do wypełniania z cienkimi arkuszami przez które przebija flamaster, czy nawet kredka. Oprawa miękka, ale ze skrzydełkami, które po rozłożeniu dają jeszcze więcej powierzchni do rysowania. Format 20,5 x 29 cm. Piękna, zimowa kolorystyka i grafika – całość została wydrukowana przy użyciu bieli, czerni i błękitu. Autor, Piotr Karski, podzielił kartki na tematy i zamieścił w nich bogactwo wiedzy – od góralskich swetrów, domów, parzenic, poprzez instrumenty, sery, pogodę, plany wycieczek, zachowanie w górach, ich budowę, po roślinność, zwierzęta, sporty i rekordy wysokości, czy oryginalności. Pozycja bardzo zachęcająca do poznania gór książka. Wielki plus za charakter edukacyjny, drugi za rozbudzanie ciekawości naturą. TO NIE JEST KSIĄŻKA DO MATMY Anna Weltman, wydawnictwo Dwie Siostry Cena okładkowa 32,90 zł, można znaleźć za 20 zł Mniam! No sami widzicie już po tytule – można powiedzieć dziecku „Zobacz, od razu napisali, to nie jest książka…”. Myślicie, że wybrałam ten tytuł do zestawienia z powodu moich matematycznych miłości? Nie. Wybrałam, bo jest to jedna z najciekawszych propozycji książek do uzupełniania jakie kiedykolwiek widziałam. Trochę jak zeszyt ćwiczeń matematycznych, ale nie do końca. Jak nie chcesz poznawać matematyki, to możesz się spełnić artystycznie. Tak czy inaczej i tak dowiesz się, jak piękną nauką jest matma. Tak: matma! Przede wszystkim – książka ma dobre kolory i bardzo przyjemną, prostą, pełną światła, grafikę. Trochę jak ze starych, najlepszych podręczników. Siadając do niej dziecko powinno mieć ołówek, nożyczki, cyrkiel, kątomierz, taśmę, kartki białe. Ale to opcjonalnie, bo jest wiele kartek do zarysowania w książce (podzielonych w różne sposoby). Ten tytuł to kolejny sposób na to by POKAZAĆ DZIECKU MATEMATYKĘ. Nie uczyć jej w teorii. Pokazać. Zawsze powtarzam, że moment, w którym dziecko odkrywa, że matematyka jest nauką praktyczną NIE TEOTERYCZNĄ, że znajdziemy ją wszędzie dokoła, w życiu, sztuce, powtarzalnych kształtach samej natury, ten moment na zawsze zmienia podejście człowieka do nauki tego przedmiotu. Nie chodzi o to, że dziecko nagle zostanie matematycznym geniuszem, ale zrozumie, że nauka matematyki ma sens, jest przydatna. Przyznacie, że jeśli widzimy sens, w tym co robimy, mamy znacznie lepsze efekty. Dlatego wiecznie nudzę z tym pokazywaniem dziecku matematyki. I dlatego bardzo polecam tę książkę. No zajrzyjcie przynajmniej do środka, proszę. Format 22 x 28 cm, ilość stron 50. O, JA CIĘ! SMOK W KRAWACIE! Magda Wosik, Piotr Rychel, wydawnictwo Bajka Cena okładkowa 39 zł, można znaleźć od 24 zł To nie jest nowość, ale jak obiecałam będę pokazywała też tytuły wydane drzewniej, a wartościowe i – co ważne – nadal dostępne. Takie książki często „znikają” i trudno się o nich dowiedzieć, bo recenzenci koncentrują się na nowościach Plusem książek wydanych kilka lat wcześniej, często są ich ceny. Mamy więc coś, co w uproszczeniu można nazwać kolorowanką z treścią i polecaniami. Ale jest to uproszczenie krzywdzące, więc rozwinę. Przede wszystkim jest to projekt doskonały graficznie – wystarczy spojrzeć na nazwiska autorów. Po drugie ma dobrą, przyjazną, zróżnicowaną treść, zachęcającą do działań. I tu jeśli mogę coś podpowiedzieć – zastanawiacie się, czy kupić dziecku którą z miliona dwustu tysięcy atrakcyjnych kolorowanek, które zalały nasz rynek w ciągu ostatnich dwóch lat? Zamiast którejkolwiek z nich wybierzcie ten tytuł. Nie na darmo ma znaczek „Najlepsza książka dziecięca 2011. Przecinek i kropka”. Korzystając z „O, ja cię!…” Dziecko nie tylko trenuje cierpliwość i koncentrację, oraz prawidłowy chwyt szczypcowy jak to jest przy kolorowankach, ale też rozwija własną kreację, spostrzegawczość, uważność twórczą. Zostaje zachęcone nie tylko do eksplorowania, ale też do własnego poszukiwania rozwiązań. To moim zdaniem jest najcenniejsze, choć oczywiście warto wspomnieć też o dużej dawce eleganckiego, dopasowanego do dziecięcego świata humoru. I raz jeszcze: mamy tu naprawdę DOBRE ilustracje. Takie, z jakimi powinny obcować dzieci. No i jest to wielki zbiór. Format 21 x 29,5 cm. Odmawiam liczenia stron (jak to mawia mój syn, gdy książka nie ma numeracji) ale jest to zbiór typu „cegła”. MAPA PRZYSZŁOŚCI Tomasz Minkiewicz, wydawnictwo Nasza Księgarnia Cena okładkowa 39,90 zł, można znaleźć za 23 zł Książka przykuwa uwagę już samą, harmonijkową konstrukcją. Nie przerażajcie się jednak, nie trzeba jej rozłożyć na całą długość, żeby z niej korzystać. Da się przekładać kartki, choć rozwinięcie jednej, niemożliwie długiej ilustracji jest niewątpliwie dodatkową atrakcją dla wymagającego czytelnika. Ten tytuł to wielka przygoda, podróż w przyszłość, totalnie szalona koncepcja łamiąca schematy. O ile ode mnie wymagała trwającego chwile wczytania się i przestawienia z „normalnego czytania, normalniej książki”, Klara poradziła sobie intuicyjnie, z marszu. Zabawa zaczyna się, kiedy uczniowie pewnej klasy przygotowują eksperymentalny portal do podróżowania w czasie, który DZIAŁA, niestety, bo niefortunnie wciąga co mu wpadnie w portalowe ramy, czyli uczniów i pomoce szkolne. Czytelnikowi nie pozostaje nic innego jak również dać się zassać do przyszłości i podróżując odnajdować dzieciaki z klasy i rzeczy. Książka nie jest więc tylko zabawą, ale też ćwiczeniem spostrzegawczości, koncentracji jak również wyobraźni – trzeba jej użyć, żeby poznać i zrozumieć przyszłe realia. Smaczkiem są znane miejsca, które nie zawsze można łatwo rozpoznać, bo przecież zmienił się w czasie! Poza tekstami wprowadzającymi książka nie ma tekstu do czytania. Format 23,5 x 32,5 cm. Twarda oprawa, 28 stron. Bawcie się dobrze. PODWODNIK, PODZIEMNIK Aleksandra i Daniel Mizielińscy, wydawnictwo Dwie Siostry Cena okładkowa 32 zł, można znaleźć za 20 zł „Pod wodą/ Pod ziemią” to naszym rodzinnym zdaniem najlepsza książka duetu państwa Mizielińskich. Dlatego cieszy nas, że powstały do niego „zeszyty ćwiczeń” czyli analogiczne: „Podwodnik” i „Podziemnik”, tyle że wydane oddzielnie (w książce tematy są połączone). Format 27,5 x 37,5 cm, okładka miękka z tekturową podkładką do rysowania. STATEK PRZEMYTNIKA. STAR WARS Książka z modelem do złożenia, wydawnictwo Egmont Cena wydawcy 35 zł, ale można znaleźć od 24 zł I na koniec niewielka, ale bardzo na czasie propozycja dla czytelników od 8 lat (może nawet od 6-7 jeśli są to prawdziwy znawcy i pasjonaci Star Wars). Format: 14 x 18,5 cm. W środku znajdziecie książeczkę, czy raczej broszurę z tematycznymi informacjami i zabawami, oraz model do złożenia tekturowego statku o wysokości 12 cm. Tu właściwie nie ma co się rozpisywać. Bardzo udana, podstępna książka do zwabienia nie-czytaczy. Ładnie wydana, z porządnymi puzzlami przestrzennymi do złożenia. Gwarantuję, że podziała. Dodatkowym walorem jest ćwiczenie sprawności manualnej i konstrukcyjnej.Zatańcz ze mną tango Artura Tołłoczko to niezwykła powieść z elementami fantastyki, ale głęboko osadzona w rzeczywistości poprzez prawdopodobieństwo i niezwykłą wręcz miejscami obrazowość opisów i zgodność faktów z dziejami historycznymi. Autor w niektórych momentach z fotograficzną precyzją przedstawia obrazy miast Nie ze mną takie tere-fere!Published on May 22, 2017Nie ma lekko… tere fere! Moje życie zawsze było super – miałem najlepszego kumpla Bączka i należałem do fajnych dzieciaków. Ale… odkąd w szkole pojaw... SIW Znak . 713 382 671 161 425 513 582 327